ORKIESTRA DĘTA

Dziś dokładnie nie wiadomo, czyją to było ambicją, powołać w 1929 roku orkiestrę przy budującej się jeszcze Państwowej Fabryce Związków Azotowych. W kronikach zapisano, że osobą która się podjęła buł urzędnik personalny w fabrycznej administracji - Paweł Kępka. Nabór nie był zbyt trudny, spośród tysięcy ubiegających się o pracę w fabryce można było wybrać tych, którzy potrafili zagrać na instrumentach. Jeszcze potrzebny był fachowiec, który uczyni z nich orkiestrę. W pobliskim Tarnowie znana była orkiestra 5 pułku strzelców konnych, więc poproszono jej kapelmistrza Ferdynanda Spiryka o pomoc. Ani ten wojskowy muzyk (pochodzący z węgierskiej rodziny) ani nikt w orkiestrze nie przypuszczał wówczas, że ich wzajemne losy będą się przeplatać, a później zwiążą się na stałe. Spiryk pomógł w dobraniu i kupieniu instrumentów (te pierwsze były używane) i zaczął próby. Pierwszym etatowym dyrygentem był Franciszek Lalik. Pod jego batutą zespół przygotował repertuar, z którym wystąpił w koncercie noworocznym przed domami dostojniejszych obywateli Mościc. Zebrano wówczas datki, które pozwoliły spłacić dłlug zaciągnięty na zakup instrumentów.
Już podczas uroczystego otwarcia PZFA 18 stycznia 1930 roku fabryka mogła poszczycić się własną orkiestrą, która przywitała prezydenta I. Mościckiego oraz licznych gości. Można powiedzieć, że w ten sposób rozpoczęła swą wieloletnią służbę na wszelkich oficjalnych uroczystościach.
Nowy dyrygent, Jan Kopczyński, objął orkiestrę od 1931 roku wprowadził do niej to, czego potrzebuje każda ambitna orkiestra dęta - elementy wojskowej musztry i dyscypliny. Porucznik Kopczyński przyniósł bowiem swoje doświadczenie z orkiestry wojskowej. Kiedy więc orkiestra z Mościc w 1933 na zakończenie Zjazdu Związku Zawodowego Chemików pomaszerowała w pochodzie, przygrywając sobie do marszu, to zadziwiła inne fabryczne orkiestry, bo żadna z nich tego nie potrafiła. Trzeba dodać, że była to orkiestra umundurowana w uniformy Związku Strzeleckiego. To świadczy o osobliwym statusie członków orkiestry. Otóż każdy z nich pracownikiem PZFA, co wobec wielkiego bezrobocia można było traktować jako swego rodzaju dobrodziejstwo. Jednak wszyscy członkowie orkiestry musieli należeć właśnie do Związku Strzeleckiegoi brać udział w ćwiczeniach paramilitarnych. Na próby byli zwalniani z pracy, ale za to musieli bezpłatnie, na każde życzenie, grać nie tylko podczas oficjalnych imprez, ale też na licznych festynach i zabawach. Następnego dnia trzeba było stawić się do pracy...
Dyrygent opłacany był ze składek Związku Zawodowego robotników. Fabryka pomagała od czasu do czasu np. w zakupie nowych instrumentów.
Próby odbywały się najczęściej w mościckim Domu Robotniczym, czyli wielkiej drewnianej świetlicy związkowej, która stała przy dzisiejszej zajezdni autobusowej, gdzie obecnie jest budynek "Jaskółki". Ale orkiestra grywała w różnych miejscach. Na festynach w tej świetlicy. W hali sportowej nad Białą, na Błoniu w Dąbrówce. Były to zabawy najczęściej organizowane przez pracowników fabryki, którzy z rodzinami przygotowywali sobie stół z bufetem i rozrywki, jak choćby loty balonem. Biedniejsi rozsiadali sięna trawie i tylko w tańcu byli równi. W repertuarze orkiestry były więc obok hymnów, marszów i melodii religijnych również modne wówczas utwory taneczne, jak walce czy fokstroty.
Mościce dumne były ze swej orkiestry, bo występowała ona coraz częściej daleko w kraju. Dwukrotnie przygrywała w Gdyni, podczas Tygodnia Morza.
W 1937 roku na krótko dyrygenturę przejął Aleksander Szkoula, ale już 1938 roku zaangażowano profesjonalnego muzyka Kazimierza Abratowskiego.
Podczas okupacji, kiedy fabryką zarządzali Niemcy, polecono orkiestrze przygrywać robotnikom podczas przerwy śniadaniowej. "Chyba po to, aby zapomnieli o ohydnym smaku zupy z brukwi, którą dostawali" - wspomina Mieczysław Tutaj. Kiedy okupanci dewastowali fabrykę, by wszystko z niej wywieźć, to nakazali zapakować do wywózki również instrumenty. Członkowie orkiestry zdecydowali, że włożą do skrzyń stare instrumenty, a niekiedy zamykano nawet puste skrzynie...
Od pierwszych dni po wyzwoleniu, nadal pod dyrekcją Kazimierza Abratowskiego, gotowa była ćwiczyć i grać, bo zachowała instrumenty. Ale było ich już tylko dwudziestu. Kilku zginęło podczas wojny, kilku straciło moralne prawo do pozostania w tej społeczności za kolaborację z Niemcami. Rada zakładowa fabryki zobowiązała Jana Sarkowicza, aby "postawił na nogi" orkiestrę. Od 1946 roku przyjmuje się do niej młodych adeptów. I znów pojawia się Ferdynand Spiryk, który tych młodych uczy grać na instrumentach. Później na stałe związuje się z zakładową orkiestrą i zostanie pracownikiem "Azotów".
Gdy orkiestra miała już 38 członków, mogła reprezentować Mościce. W 1947 koncertowała w Warszawie zbierając fundusze na jej odbudowę i jeszcze raz w 1949 wzięła udział w wielkim koncercie 8 orkiestr na ten cel.
Kiedy w 1952 roku Kazimierz Abratowski odszedł na emeryturę, kolejnym dyrygentem został doświadczony tamburmajor orkiestry wojskowej - Kazimierz Bryndal. Był członkiem utalentowanym, komponował, malował obrazy, sam przygotowywał aranżacje dla całej orkiestry.
Zaraz po wojnie próby odbywały się w baraku oddziału budowlanego wewnątrz Zakładów, potem w piwnicach budynku dyrekcji, skąd przeniosła się do "Starego Kasyna: na piętro. Lecz i tam zbyt długo miejsca nie zagrzała, bo salę przejęła partia.
Zespół nie tylko doskonalił swe muzyczne umiejętności, ale też stawał się coraz bardziej zżytą społecznością. Powołał swój samorząd, którego pierwszym prezesem był Jan Sarkowicz, potem Mieczysław Tutaj. Założył własną kasę zapomogowo pożyczkową. Mało kto pamięta, że to orkiestra zapoczątkowała organizowanie zakładowych ośrodków wypoczynkowych.
Zaczęło się to w 1948 roku, w zamian za gościnność władz Szczawnicy koncertowała na deptaku i przygrywała na zabawach w "Malinowej Sali". W 1957 roku, już w Krynicy, członkowie orkiestry rozbili namioty w Parku Puławskiego, ustawili kuchnię polową... i to był zaczątek ośrodka wypoczynkowego. W następnych latach stanęły prymitywne domki kempingowe, które z odpadów również muzycy z orkiestry zbudowali w Zakładach. Potem przeniesiono je do Czarnego Potoku i to był początek istniejącego do dziś ośrodka wypoczynkowego.
Wróćmy jednak się do 1952 roku, kiedy to za Kazimierzem Bryndalem do zespołu zaczęli napływać muzycy. Orkiestra wkrótce powiększyła się do 62 osób. Spośród nich wybrał dyrygent muzyków do zespołu smyczkowego, który działał równolegle. Z orkiestry wyłoniła się też kapela ludowa, która dała początek zespołowi pieśni i tańca "Świerczkowiacy".
Członkowie orkiestry mieli w tych latach imponującą energię i inwencję. Zaczęli organizować w parku za Kasynem bardzo popularne i dochodowe festyny. Z ich inicjatywy zbudowano tam w 1955 r. muszlę koncertową. Oni zaś własnymi rękami zbudowali ogródek jordanowski dla dzieci. Pupilek orkiestry kucyk "Karpat", który ciągnął podczas marszów bęben, na zabawach ciągnął dzieci w kolorowym wózku.
Orkiestra pod kierownictwem K. Bryndala nabierała perfekcjonizmu, była zapraszna nawet na koncerty do Polskiego Radia, ale w 1963 nastąpił dramat, nagła śmierć zabiera Kazimierza Bryndala. Krótko zastępujągo F. Spiryk i K. Abratowski, ale Zakłady rozpisały konkurs na to stanowisko. Zwyciężył Edward Jaworski z Fabloku. Pod jego kierownictwem znów wkracza niemal wojskowy dryl i dużo zmian repertuarowych. Orkiestra z tarnowskich "Azotów" zaczyna się liczyć w kraju. W 1964 r. zdobywa miano najlepszej pośród orkiestr w resorcie chemii, w 1966 r. uznano ją za siódmą w kraju, pośród wszystkich orkiestr zakładowych.
Muzycy uważani są za profesjonalistów, zaprasza się ich do koncertów w operetkach i w filharmonii.
W 1971 roku, jako jedyna z Polski została orkiestra "Azotów" zaproszona na międzynarodowy festiwal orkiestr dętych w Ostrawie (Czechosłowacja).
Chociaż w Tarnowie działało w tym czasie kilka orkiestr dętych to mościckazapraszana była na wiele imprez. W ciągu roku dawał przeciętnie ponad 40 koncertów.
Edward Jaworski przeszedł na emeryturę w 1977 roku. Od marca 1978 kierownictwo zakładowej orkiestry dętej objął ppłk. Stefan Czeredecki, dotchczasowy kapelmistrz tarnowskiej orkiestryu wojskowej w 14 pułku kołobrzeskim z doświadczeniem z Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego. Już wcześniej współpracował z orkiestrą "Azotów" i był naszym "dęciakom" dobrze znany. Wprowadził do orkiestry nowe instrumenty, zrezygnował z kucyka, bo zamieniono bęben na lżejszy. Od 1982 roku pojawiły się w zespole dziewczęta.
W następnym roku orkiestra wyjechała na konkurs do Kolina w Czechosłowacji, gdzie swym występem pokazał taką klasę, że po koncercie ambasador polski osobiście złożył gratulacje na ręce dyrygenta. Również konkurując z krakowskimi orkiestrami mościccy "dęciaki" plasowali się w czołowce, jak w 1985 roku podczas koncertu w krakowskiej filharmonii, czy na przeglądzie w roku następnym, gdy wśród zespołów z całej Polski południowej zajęli 4 miejsce.
Wielkim przeżyciem było uczestniczenie w uroczystościach związanych z wizytą papieża Jana Pawła II w Tarnowie 10 czerwca 1987. Wcześniej w Mościcach przygotowywano 23 utwory w wykonaniu 29 orkiestr pod dyrekcją Czeredeckiego i ks. Andrzeja Zająca. Wspaniale zaprezentowało się więc 1050 muzyków podczas mszy św., a wśród nich mościcka orkiestra.
W 1988, gdy orkistra obchodziła swoje 60-lecie, liczyła 38 członków i 8 werblistek, ale jej skład systematycznie się powiększał. W 1990 liczyła 40 muzyków, w 1996 już 60 osób.